„Ludzie przyszłości nigdy nie znajdują zrozumienia

w rodzinie.”

Honore de Balzac

 

 

      Uwięziona, przykuta do skały, wydana przez najbliższych morskiej bestii. Czasem patrząc na gwiazdozbiór Andromedy zastanawiam się skąd w ludzkich sercach tyle okrucieństwa i oziębłości? Kosmos jest zimny, ale tylko tam, gdzie jedno ciało niebieskie  zbyt oddalone od drugiego krąży samotnie po niewidzialnych szlakach. Zimno jest tylko w tej pustej przestrzeni. To oddzielenie jest źródłem chłodu, który potrafi zagasić emanujący żywym ciepłem płomień. Każde oddzielenie powoduje, że zaczynamy drżeć z zimna, ale są oddzielenia, które powodują, że zamarzamy.

Oddzielenie kobiety od mężczyzny dawniej bardziej oddalone niż bieguny Ziemi. Dziś, przynajmniej w kulturze zachodu, stało się mniej widoczne. Na szczęście wśród współczesnych mężczyzn nie brakuje naśladowców Perseusza. Żaden potwór niestraszny, gdy ma się przy boku mężczyznę o naturze wojownika trzymającego w ręce łeb Gorgony, której jedno spojrzenie zamieni w kamień tych, co mają złe intencje. Wokół mnie wyrastają góry kamieni. Co za szczęście, że tak bardzo lubię wędrówki po górach! Teraz rozumiem jak z martwego, na pozór, skalnego bloku wyłaniają się ludzkie postaci. Wcześniej zostały tam uwięzione, być może przez spojrzenie Gorgony, być może skamieniałe z nienawiści. Potem nadchodzi dzień, gdy czyjaś uduchowiona ręka wydobywa ich z wnętrza zimnego kamienia i oddaje na powrót ludzkości. Patrząc na dzieło Camille Claudell zatytułowane „Walc” odzyskuje się nadzieję na powrót wolności, wolności od nienawiści, od zatwardziałości, od oddzielenia, mimo że ta dziewiętnastowieczna rzeźbiarka cierpiała z powodu oddzielenia. Najpierw, na wieść o jej romansie z mistrzem Rodinem, wyrzekła się jej rodzina. Po wtóre ona sama pojąwszy, że uznanie dla jej talentu postrzegane przez pryzmat twórczości Rodina, który był jej nauczycielem, odbiera jej autonomię, postanowiła oddzielić się od niego. To nie pomogło. Nie przywróciło bliskości z rodziną. Przeciwnie, matka rzeźbiarki, postanowiła zamknąć ją w szpitalu psychiatrycznym, gdzie Camille spędziła trzydzieści lat, odchodząc z tego świata w oddzieleniu i samotności. Za życia nie doczekała przyjścia swego Perseusza, który uwolniłby ją od bestii zamieszkującej szpitalne sale. Swój żal i ból wywołany przez porzucenie i oddzielenie wyraziła w rzeźbie „Wiek dojrzały”. Rzeźba przedstawia Camille błagającą ukochanego, aby nie odchodził w objęciach czarownicy, zaślepiony jej czarami, czy egoizmem? Tego nie wiem. Gdy patrzę na tą scenę rodzi się we mnie współczucie, a zaraz potem gniew tak wielki, że mógłby kruszyć kamienie na myśl o tym jaką walkę musiały toczyć kobiety, artystki, próbujące pokonać bariery stawiane im przez męski establishment. Rodin nieczuły na błagania Camille nie tylko miał do niej pretensję, że artystka wykuła w kamieniu fragment ich życia prywatnego, ale przestał wspierać jej działalność i przyczynił się do cofnięcia dotacji na brąz, z której rzeźba została odlana. Kiedy Camille tworzyła swoje dzieła w odosobnieniu, z dala od mistrza, jego cień i tak przysłaniał jej talent, a nawet jak twierdzą dziś niektórzy- geniusz, czego odzwierciedleniem były słowa krytyków: „To nadzwyczajne, że kobieta może samodzielnie tworzyć dzieła sztuki.” I gdyby nie rzeźba Rodina „Andromeda” nie miałabym wątpliwości, że był on niczym pijawka, żerująca na talencie, miłości i oddaniu młodziutkiej Camille. Dzięki tej rzeźbie mogę mieć nadzieję, że Rodin niczym Perseusz, wbijając ostrze dłuta w biel marmuru, chce uwolnić swoją Camille, swoją Andromedę.

Uwolnienie Andromedy jawi się w kulturze zachodniej jako archetyp uwolnienia kobiety. I choć niektórzy porównują je z walką świętego Jerzego ze smokiem, ja wiem, że nadszedł czas Andromedy. W kobietach budzi się odwaga, siła, majestat odebrane nam, uśpione lub pomniejszone przez brak zrozumienia, przez oddzielenie. Podnosimy się z kolan. Prostujemy przykurczone ramiona. Odważnie i dumnie podnosimy wzrok i patrząc na gwiazdozbiór Andromedy, wierzymy, że wszystko jest możliwe, bo źródło tych możliwości tkwi w każdej z nas, w sercu każdej kobiety, w każdym człowieku.