Część pierwsza.
„(…) im bardziej szalone tempo,
tym uboższy duch.”
Henry Miller
Od dawna towarzyszy mi uczucie, że to, co zwykliśmy nazywać życiem, nieustannie przyspiesza. Mam wrażenie, iż dzisiejsza godzina trwa krócej niż godzina sprzed kilkudziesięciu lat. Obecny dzień jest w stanie pomieścić znacznie mniej zdarzeń niż dzień z przeszłości. Kiedy rozeznałam temat, okazało się, że nie jest to wyłącznie moje subiektywne odczucie. Podobne spostrzeżenia ma wielu ludzi, a niektórzy z nich przeprowadzili nawet bardzo rzetelne badania, aby dociec przyczyn tego zjawiska.
Jedną z nich, jak twierdzi Johann Hari, jest zwiększenie tempa, które wymusza ciągłe przełączanie się i nieustającą konieczność filtrowania. Każdy człowiek jest jak maleńka część wielkiej machiny- perpetuum mobile. Nie dość, że maszyna działa nieustannie, to na dodatek ciągle przyspiesza. W obliczu jej potęgi marnym pocieszeniem są słowa Haliny Poświatowskiej: (…) spieszą się tylko głupcy, myśląc, że można dokądkolwiek zdążyć.” Mamy bowiem poczucie, że to przyspieszenie nie jest zależne od nas. Czy aby na pewno? Nowoczesne technologie, z których korzystamy na co dzień, pozwalają nam zaoszczędzić sporo czasu. Dziś podróż na inny kontynent nie trwa już kilka tygodni, a zaledwie kilka godzin. Zdobycie informacji z drugiego końca świata nie oznacza wielomiesięcznego oczekiwania. Mimo to mamy poczucie, że czas płynie coraz szybciej, co skutkuje tym, że w naszym pojęciu mamy go mniej. Paradoksalnie nie mamy czasu na spokojny sen. Wyrwani z objęć Morfeusza dźwiękiem budzika, przełykamy w pośpiechu cokolwiek, nazywając to śniadaniem i jedziemy do pracy zbyt mocno naciskając pedał gazu. Potem, odrywani co chwila od pracy sygnałami z telefonów, próbując się skupić, dostajemy zadyszki. Po czym wpadamy do marketu, by pospiesznie wrzucić do koszyka coś, co zapełni nasze żołądki i w pośpiechu pędzimy do domu, by stwierdzić, że właśnie dobiegł końca kolejny dzień. I nawet jeśli uda nam się przed zaśnięciem ukryć przed złodziejami czasu krótką chwilę dla siebie, to nim poczynimy jakąkolwiek refleksję na temat tego, co się wydarzyło, zapadamy w przerywany, nerwowy sen, by o świcie zacząć gonitwę od nowa.
Nasze życie staje się coraz bardziej powierzchowne. Zaczyna w nim brakować miejsca na głębię. Głębia wymaga czasu. Proces spłycania jest widoczny we wszystkich obszarach naszego życia. Kto dziś rozmawia o uczuciach? Kto roztrząsa filozoficzne zagadnienia? Kto ma czas, żeby wysłuchać drugiego człowieka, bez zerkania na zegarek, czy raczej na telefon? Dziś nawet kino, nawet teatr, nawet literatura ulega presji czasu i procesowi spłycania. Współczesny człowiek nie jest w stanie skupić uwagi na jednej rzeczy, na jednym działaniu dłużej niż kilka minut. Bombardowani z każdej strony hałaśliwymi dystraktorami nie jesteśmy w stanie utrzymać naszej uwagi w skupieniu. Konsekwencją tego jest pogłębiający się spadek poziomu inteligencji oraz zanik kreatywności. Coraz więcej ludzi zachowuje się i działa odtwórczo lub co gorsza reprezentuje bierną postawę wobec zaistniałych spraw, „tonąc w wirtualnym świecie”, żyjąc cudzym życiem swoje własne marnotrawiąc godzinami przed ekranami telewizorów, laptopów, telefonów. To niesie ze sobą wielkie zagrożenie.
Oto wielka sala konferencyjna, wypełniona po brzegi ludźmi. Na scenie stoi Mark Zuckerberg- założyciel Facebooka. Ludzie siedzący na widowni mają założone gogle, które przenoszą ich do wirtualnej rzeczywistości. Mark jest jedyną osobą przebywającą w realnej rzeczywistości. Patrzy na zebrany w sali tłum i uśmiecha się. Dostrzegam w tym uśmiechu nutkę satysfakcji, dumę i coś jeszcze, coś, co mnie niepokoi. Tak, to metafora przyszłości. Jeśli nie zbudzimy się z tego snu, jeśli nie dostrzeżemy, że dobrowolnie wchodzimy do pułapki, będziemy żyli w świecie, w którym wykształci się wyższa klasa bardzo świadomych ludzi, zdających sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie rozwój technologii i umiejących kontrolować korzystanie z niej w taki sposób, by unikać stwarzanych przez nią ograniczeń. Pozostali ludzie będą coraz bardziej żyli wewnątrz swoich komputerów, poddawani jeszcze głębszej manipulacji.
Na tym polega proces odhumanizowania, odczłowieczania. Pozornie coraz więcej wiemy. Pozornie, ponieważ ciągłe „przeskakiwanie” z kanału na kanał, z posta na post, z newsa na news, czyni zdobytą wiedzę powierzchowną. Mało kto zadaje sobie trud, by zgłębić jakiś temat. Poza tym, to co czytamy, czy przeglądamy w Internecie bardzo często niewiele ma wspólnego z wiedzą. Są to często tylko opinie innych ludzi, które przyswajamy i przysposabiamy, by je bezmyślnie powielać. Zatem pozornie coraz więcej wiemy, a coraz mniej odczuwamy. Nasz duch ubożeje. Żeby móc odczuwać, trzeba by zanurzyć się w ciszy, zamilknąć, ująć w swej dłoni dłoń drugiego człowieka i umieć patrzeć mu w oczy dłużej niż kilka sekund. Kto dziś tak potrafi?
26 czerwca 2023